czwartek, 12 lutego 2015

[3] Lea



Powtórnie przejechałam wzrokiem po wykaligrafowanych runach. Wyglądało na to, że mam tajemniczego sprzymierzeńca. Zrozumiałam przesłanie.
- Mystoria, teraz Mystoria.
Zdarłam z drzwi kartkę.
Z chaty wyszłam pewnym krokiem. Zmrużyłam oczy pod wpływem oślepiającego słońca. Krótkim gwizdem przywołałam Płotkę i wskoczyłam na nią. Jechałyśmy tą samą kamienistą ścieżką. Minęłyśmy Bór i ścieżkę prowadzącą do jego wnętrza. Gdy dotarłam do rozwidlenia wybrałam ścieżkę prowadzącą na północny-zachód. Ta droga była lepszej jakości, mogłam przyśpieszyć, nie obawiając się o kontuzję mojej klaczy.
Po dobrej godzinie jazdy na horyzoncie ukazała się Mystoria – drugie co do wielkości miasto w całym Bezimiennym Państwie. Minąwszy straże wjechałam na dziedziniec, zgrabnie zeskoczyłam z klaczy i zaprowadziłam ją do koryta – stajnia była tylko dla szlacheckich koni, wierzchowce takie jak mój miały swoją „stajnię” przy korycie, gdzie mogły napić się wody.
Główny dziedziniec, oprócz tego, że okropnie śmierdział szczynami, był otoczony budynkami mieszkalnymi i straganami. W centralnym miejscu stała fontanna, która nie wiadomo czemu przedstawiała syrenę z tarczą i mieczem. Głupie zabobony, przeszło mi przez myśl, niby takie duże miasto, a wierzą w syrenki. Myśli te zostały wypchnięte z mej głowy dzięki prześlicznym sztyletom, które znajdowały się na jednym ze straganów. Omijając kałuże nieprzyjemnych substancji podeszłam do stoiska, po jego drugiej stronie siedział mężczyzna. Z samego wyglądu można było wywnioskować, że jest on wojownikiem, i to nie byle jakim! Wysoki, barczysty, w sile wieku. Twarz zdobiły liczne blizny, w tym jedna bardzo rzucająca się w oczy, przecinała bowiem twarz od lewej brwi, przez nos, aż do żuchwy. Uśmiechnęłam się uprzejmie, i zapytałam o cenę jednego ze sztyletów. Podobał mi się, miał obsydianową rękojeść. Usłyszawszy cenę, odeszłam zniesmaczona, facet bowiem naprawdę się drogo cenił. Przechodziłam od stoiska do stoiska, aż doszłam do ostatniego, przy którym sprzedawała znajoma mi dziewczyna.
- Witaj Kurome, jest babcia? – zapytałam uprzejmie, tonem jakim zwykłam pytać się o pogodę.
Dziewczyna zbladła widocznie i ostrożnie obejrzała się na boki, czy nikt nas nie podsłuchuje. Ruchem ręki kazała mi wejść do domu.
- Pierwsze drzwi na lewo – udzieliła mi krótkich instrukcji.
Korytarz ciągnął się wzdłuż mieszkania, po prawej były schody. Podeszłam do odpowiednich drzwi i zapukałam. Otrzymawszy odpowiedź weszłam. Staruszka siedziała w fotelu, tyłem do drzwi, patrzyła w okno. Pokój zastawiony był wróżbiarskimi przyrządami, które były sprytnie wkomponowane w wystrój. Na tyle dobrze, że ktoś obcy mógłby nie zwrócić na nie uwagi. O to chodziło. Wróżbiarstwo było zakazane.
- Witaj, Lea. – przywitałam się i podeszłam do fotela. – Dostałam to… - powiedziałam, wyciągając kartkę, którą znalazłam w chacie.
Lea była wróżbitką w podeszłym wieku, znałyśmy się, bowiem kupuję od niej ziółka dla Marica, który jest czarodziejem, co prawda początkującym, ale jednak. Kobieta miała błękitne oczy, głęboko osadzone w drobnej, pomarszczonej twarzy. Jej włosy były długie i siwe. Zawsze zaplecione w warkocz i upięte w eleganckiego koka.
- Ty jesteś Starą Wdową. – raczej stwierdziłam niż spytałam.
- Tak. Usiądź, dziecko.
Usiadłam na fotelu naprzeciwko niej. Wpatrywała się we mnie tym przeszywającym wzrokiem wróżbitki. Po kilku minutach stało się to uciążliwe i krępująca, więc powiedziałam:
- A więc? O co chodzi z tym zbawieniem, na które czekasz?
- Proszę? – wskazałam na kartkę, którą trzymała w dłoniach. – Ach tak. Pamięć już nie ta, dziecko.
- Jestem Starą Wdową, która czeka na zbawienie. Dlaczego Stara? Widać. Dlaczego Wdowa? Wiadomo. Dlaczego zbawienie? To już trzeba wyjaśnić, więc przejdźmy do rzeczy, bo musisz prędko wracać do domu, Maric się będzie niepokoił. 

***
Witajcie z powrotem! 
Dawno mnie tu nie było, ale mam już napisane następne rozdziały, więc będę teraz pisać regularnie.
Podobał się rozdział? Możecie komentować, obserwować, wszystko możecie.
Wielkie podziękowania dla Netirin - za pomysł :)
Sklanka
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz nawet nie macie pojęcia jak to motywuje. Od razu widać, kto poświęcił kilka chwil na napisanie kilku słów :)